Gdy nasz balsam Miód ze skromnej maski do ust przeobraził się w absolutny bestseller i produkt, który pragną mieć w swojej kieszeni każda i każdy, "problemem" stała się właśnie... kieszeń. Tak - kieszeń. Słoiczek w niej uwiera, a usta proszą przecież o nawilżenie również poza domem. Jedno pytanie spędzało nam sen z powiek: A gdyby tak zamknąć magię balsamu Miód w opakowaniu "to-go" i wsadzić ją do kieszonki, by w każdej chwili przynosiła ustom ukojenie? I oto jest. Doskonałe uzupełnienie ministerialnej, miodowej pielęgnacji ust.

Nie jest to metamorfoza 1:1, jest to raczej adaptacja, wysłannik balsamu-maski na pozadomowe wojaże.

Ale czego tu nie ma! Masło shea wraz z illipe, wosk pszczeli, gwiazda lanolina! Wspólnie niwelują wszelkie szorstkości i suchości, zapobiegają wysychaniu ust, nawilżają, utulają. Dzięki nim nawilżenie skóry ust wzrasta o prawie 10%, a gładkość o 11%. Wszystko to potwierdzone badaniami i miękkością buziaczków.

Gdyby dziś Prosiaczek zapytał Kubusia jak pisze się MIÓD, ministerialny Kubuś odpowiedziałby "Prosiaczku, MIOD się nie pisze, MIÓD się czuje!" Oj czuje się, czuje, kojącym uczuciem pomiędzy nawilżeniem, odżywianiem i ochroną.

O krok od miłości. Najbardziej wyczekiwana pomadka roku. Miodowe buzi i cmok, nie tylko dla niedźwiadków.